Ekonomia społeczna – czyli jak rozsądnie wydawać nasze podatki?

2012-02-17 11:00:23, Piotr Frączak
Jerzy Hausner w wywiadzie Zmiana musi przyjść z dołu dla portalu ekonomiaspoleczna.pl mówi o potrzebie oddolnego ruchu, o konieczności wyjścia poza wąski interes branżowy i odwołania się do szerokiej publiczności, do obywateli. Pakt na rzecz ekonomii społecznej miałby powstać aby zbudować „przestrzeń dla aktywności obywateli, a nie dla wygody i korzyści istniejących instytucji”.

2012-02-17 11:00:23, Piotr Frączak
Jerzy Hausner w wywiadzie Zmiana musi przyjść z dołu dla portalu ekonomiaspoleczna.pl mówi o potrzebie oddolnego ruchu, o konieczności wyjścia poza wąski interes branżowy i odwołania się do szerokiej publiczności, do obywateli. Pakt na rzecz ekonomii społecznej miałby powstać aby zbudować „przestrzeń dla aktywności obywateli, a nie dla wygody i korzyści istniejących instytucji”.

Wydaje się, że jest to wielkie wyzwanie, które musi opierać się na trzech elementach – oddolnym charakterze, wspólnym interesie społecznym, nie roszczeniowym charakterze żądań.

Co ma obywatel do ekonomii społecznej?

Zacząć trzeba od tego, co ma zintegrować obywateli. Nie tych, którzy zawodowo zajmują się ekonomią społeczną, ale zwykłych obywateli. Nie chodzi nawet o to, aby koniecznie byli oni zwolennikami ekonomii społecznej, ale żeby nie byli przeciw niej.

Dziś osoby nie związane z ekonomią społeczną, mają pewne podstawy, by się jej obawiać – nawet jeśli deklarują chęć wsparcia dla najbardziej potrzebujących.

Obywatel-przedsiębiorca boi się nieuczciwej konkurencji ze strony wspieranych przez państwo przedsiębiorstw społecznych.

Obywatel-pracownik boi się z kolei utraty pracy i nie godzi się z tym, żeby osoby, które – jego zdaniem – zdają się na opiekę społeczną, były w sytuacji nie wiele gorszej niż on, pracujący w pocie czoła. Dla niego ekonomia społeczna to tylko jeden z elementów niewydolnego systemu świadczeń społecznych.

Wygląda na to, że mamy problem z nastawieniem społecznym. Trzeba więc tak sformułować pakt, aby można było zainteresować nim szeroką publiczność, bez względu na jej stosunek do ekonomii społecznej. Co mogłoby być takim spoiwem?

Czy kredyt jest rozwiązaniem?

Profesor Hausner postuluje: „Dostępność do środków pozwalających na uruchomienie działalności gospodarczej, gdy nie masz odpowiedniego kapitału, to prawo obywatelskie!”.

Pozwolę się tu nie zgodzić. Nie wydaje mi się, aby prawo do kredytu mogło być podstawą ruchu na rzecz ekonomii społecznej. Co więcej moim zdaniem, to nie brak kredytu jest problemem, a nieumiejętność jego wykorzystania.

Obecny kryzys można uznać za wynik zbyt łatwego kredytu, tak dla państw jak i dla osób prywatnych. Tyle że tamte kredyty się w celach konsumpcyjnych, a nie rozwojowych. To podstawowa różnica między przedwojennymi Kasami Stefczyka a dzisiejszymi SKOKami o tej nazwie. Wtedy były to pożyczki na rozwój działalności gospodarczej, na inwestycje, a nie na wcześniejsze kupienie luksusu, na który mnie jeszcze nie stać.

Oczywiście pieniądze na rozwój być muszą, ale w pierwszej kolejności musi być umiejętność ich wykorzystania. Nie, nie namawiam do kolejnych szkoleń, kursów i fakultetów. To raczej kwestia nastawienia niż twardej wiedzy.

W moim przekonaniu dostarczenie zwrotnych instrumentów finansowych nie rozwiąże podstawowego problemu ekonomii społecznej, czyli jej swoistej eksluzywności lub – jak można by powiedzieć od drugiej strony – gettowości.

Zastanawiam się też, czy kwestię kredytu dla każdego można wpisać na sztandar paktu. Problem ze zdobyciem środków na działalność był kołem zamachowym starej ekonomii społecznej. Tylko tam było założenie „żadnej pomocy z zewnątrz, zarówno państwa jak i filantropów” (Thugutt). Nie sądzę, że dzisiaj da się namówić obywateli, aby podpisali pakt z rządem w sprawie kredytów (chyba, że ograniczenia kredytów zaciąganych przez rząd).

Ekonomia społeczna jako narzędzie mądrego wydawania pieniędzy z podatków

Ekonomia społeczna ma rozwiązywać poważnie problemy społeczne. Ma przeciwdziałać wykluczeniu, rozwiązywać problem bezrobocia, uwłaszczać wspólnoty lokalne. Na razie, poza pojedynczymi przypadkami, to czysta teoria. Dotychczas ekonomia społeczna jeśli rozwiązywała problemy to raczej konkretnych ludzi, a nie społeczeństwa. Ale z czego to wynika?

> W obszarze pomocy społecznej

Wydatki socjalne to jedna z poważniejszych kategorii budżetowych. Dodatkowo wydajemy ogromne środki na reintegracje zawodową i społeczną bez większych sukcesów (ponoć w rankingu państw z największym bezrobociem wśród niepełnosprawnych nie jesteśmy już ostatni, przegoniliśmy Bułgarię). Ten sam problem dotyczy wspierania ekonomii społecznej z funduszy europejskich. Mimo, że nie są małe, nie potrafiły wystarczająco rozruszać przedsiębiorstw społecznych. Oznacza to, że obywatelka Kowalska ze swoich podatków finansuje ciągle jeszcze nieefektywny system pomocy socjalnej.

Co gdyby zastosować (oczywiście poza sytuacjami wyjątkowymi) zgodną z ideą ekonomii społecznej zasadę „praca zamiast zasiłku”? Byłaby to szansa z jednej strony na bardziej trwałe, a co za tym idzie samofinansujące się rozwiązania, a z drugiej – na zmniejszenie obciążeń budżetowych.

> W obszarze zatrudnienia

Gdy mówimy o przedsiębiorstwach społecznych, myślimy najczęściej o zatrudnianiu osób powracających na rynek pracy. W istocie jednak (znów – mimo deklaracji) nie bardzo wierzymy w pełną integrację tych osób.

Ale ekonomia społeczna jest rozwiązaniem nie tylko i może nie przede wszystkim dla osób w najtrudniejszych warunkach.

To także sposób na wspólne poszukiwanie kapitału (takie zadanie stawiały sobie pierwsze spółdzielnie), usługi wzajemnościowe, dostarczanie niszowych usług społecznych.

To szansa dla tworzenia nowych miejsc pracy w obszarach, gdzie biznes nie widzi jeszcze potencjału.

To szansa dla wielu, którzy sami nie odważą się podjąć działalności gospodarczej, a są wystarczająco zaradni, by współpracować z innymi.

To może być szansa dla obywatela Kowalskiego.

> W obszarze gospodarki lokalnej

Jakość życia obywatela w dużej mierze zależy od sytuacji jego wspólnoty lokalnej. Od jej bogactwa, od wewnętrznych stosunków, od prowadzonej polityki lokalnej. Lokalna gospodarka będzie tym stabilniejsza, im więcej przedsiębiorstw będzie z nią związanych bezpośrednio. Wówczas zmiany koniunktury nie spowodują emigracji kapitału, a zyski przedsiębiorstw będą się przekładały na zyski mieszkańców i pozostaną na lokalnym rynku.

Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście przedsiębiorstwo społeczne, albo wręcz lokalna gospodarka społeczna złożona z takich przedsiębiorstw, gdzie współwłaścicielami są mieszkańcy, gdzie cele społeczne są silnie związane z lokalnością. Obywatele Kowalscy na takiej przedsiębiorczości mogą tylko skorzystać.

Czyżby więc celem paktu mogłoby być zwiększenie roli obywateli w planowaniu i wdrażaniu systemu pomocy społecznej poprzez m.in. kontrolowanie wydatków budżetowych na cele socjalne, reforma systemu pomocy społecznej? W publikacji Polski model ekonomii społecznej. Rekomendacje dla rozwoju pisaliśmy w 2008 roku: „Brak zasadniczych i konsekwentnych zmian w funkcjonowaniu pomocy społecznej czyni ją dysfunkcjonalną i zmienia z instytucji pomagającej rodzinom niepotrafiącym przezwyciężyć trudności życiowych w instytucję redystrybucyjną nie przyczyniającą się do rzeczywistego rozwiązywania problemów społecznych”.

Myślę, że dyskusja o ekonomii społecznej jako racjonalizacji wydatków z podatków mogłaby zainteresować szerszy krąg obywateli.

_______

Źródło: ekonomiaspoleczna.pl