Program Operacyjny Ekonomia Społeczna – kolejne argumenty „za”
Trudno jest się nie zgodzić z Czarkiem Miżejewskim, który swoje argumenty zawarł w tekście Najpierw programy potem operacyjne . Ale też łatwo zgodzić się z takimi stwierdzeniami, jak „najpierw trzeba planować, potem wdrażać”, „najpierw pomyśleć, potem robić”.
Zgadzam się też ze wszystkimi innymi argumentami. Nie tylko pieniądze, a może nawet nie przede wszystkim pieniądze. Ważne jest nastawienie rządu. Potrzebna jest rzeczywista decentralizacja. Administracja to ważny klient. Wszystko prawda. Ale…
W tekście Czarka są przemilczane założenia, które właściwie pokazują różnicę zdań między mną i Cezarym. Różnica ta – co warto podkreślić – jest niewielka, jednak ma znaczenie.
Program operacyjny czy program rozwoju
Czarek pisze: „na razie porozmawiajmy o sprawach merytorycznych, a potem o narzędziach”. Jestem za, choć wydawało mi się, że na ten temat wiele już dyskutowaliśmy w trakcie prac nad Strategią Rozwoju Kapitału Społecznego.
To tam została zapisana konieczność przygotowania długofalowej polityki rozwoju. Przypomnę, dla zachowania prawdy historycznej, że Ogólnopolską Federację Organizacji Pozarządowych w konsultacjach postulowało odejście od pisania polityki na rzecz konkretnych przygotowania konkretnych programów, ale wówczas ta uwaga została przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej odrzucona jako niezasadna.
Dziś jednak w tymże ministerstwie toczą się prace nad programem rozwoju. To narzędzie podobne do programu operacyjnego. Skoro więc mamy nie mówić o narzędziach, to dlaczego przesądziliśmy o takim rozwiązaniu już w założeniach?
Nie chcę przez to powiedzieć, że grupa pod przewodnictwem Czarka (której sam jestem członkiem), powinna przestać pracować. Ale albo nie powinniśmy przesądzać o konkretnym narzędziu (program rozwoju), albo od razu powinniśmy opracowywać założenia programu operacyjnego. Dlaczego? Choćby dlatego, że program rozwoju nie musi być poddany społecznej kontroli a przez to – moim zdaniem – jest dużo gorszy.
Co to znaczy decentralizacja
Decentralizacja ekonomii społecznej na poziom regionów to nie prawdziwa decentralizacja, ale zcentralizowanie działań na rzecz ekonomii społecznej na niższym poziomie. Ekonomia społeczna jest lokalna, a nie regionalna. W wielu obszarach regionalizacja przeszkadza lokalności (dobre przykłady nie są zaprzeczeniem tej tezy). Doskonale widzą o tym samorzady, wiedzą też organizacje.
Pieniądze regionalne są czasem sposobem uzależnienia samorządów lokalnych od samorządu województwa (na takie niebezpieczeństwo zwracaliśmy zresztą uwagę podczas projektowania tej perspektywy finansowej). Dlatego też proponując program operacyjny na poziomie centralnym pisałem o tym, że zapewnienie decentralizacji jest konieczne, ale nie uda się jej osiągnąć przez proste podzielenie pieniędzy miedzy regiony.
To właśnie regiony tak dysponowały powierzonymi pieniędzmi, że założony w działaniu 7.2.2 wskaźnik polegający na utworzeniu 40 ośrodków wsparcia został przekroczony o kilkaset procent (co niekoniecznie przełożyło się na jakość tego wsparcia). I nie pomoże tu żadna standaryzacja. Centralne wytyczne zawsze można jakoś obejść (dopóki są narzucone, a nie wynikają z lokalnej potrzeby).
Prawdziwa decentralizacja polegać będzie na tym, że samorządy wraz ze stroną społeczną na poziomie gmin i powiatów, znajdą własne dobre sposoby wykorzystania pieniędzy na ekonomię społeczna.
Potrzeba nam uspołecznienia
Cezary Miżejewski w swoim tekście pisze, że ekonomia społeczna nie może się udać bez wzbudzenia rzeczywistej aktywności i zaangażowania po stronie obywateli. Tu pełna zgoda. Trzeba nam uspołecznienia i jasnej deklaracji rządu, że chce stosować politykę zmierzającą do osiągnięcia tego celu.
Problem w tym, że zarówno umocowanie przywołanego przez Czarka, w innym kontekście, Zespołu ds. Rozwiązań Systemowych w Zakresie Ekonomii Społecznej i jego dotychczasowe dokonania nie są dowodem na poważne traktowanie przez administrację tych zagadnień.
Czarek pisze : „musi być silny impuls polityki publicznej a nie szczegółowy opis priorytetów kolejnego programu operacyjnego”. Tak – przede wszystkim potrzebny jest taki impuls. Ale po pierwsze nie stoi on w konflikcie z ewentualnym Programem Operacyjnym Ekonomia Społeczna, a po drugie decyzja o podjęciu prac nad takim programem będzie dowodem na to, że rząd zrozumiał.
Oczywiście osobną kwestią będzie dyskusja nad sposobem zarządzania tym programem (to m.in. zadanie dla tworzonego paktu), ale rzeczywiście – tej sprawie, o ile dobrze zrozumiałem intencje, całkowicie się z Czarkiem zgadzam – czas powiedzieć „sprawdzam”. Dyskusja nad PO ES to dobry test.
Piotr Frączak, , dla ekonomiaspoleczna.pl