VII Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych we wrześniu 2014!
VII Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych już 14 i 15 września 2014 roku w Warszawie!
Ruszamy z przygotowaniami do VII OFIP! Jego organizacyjnym gospodarzem będzie OFOP, ale to święto całego sektora pozarządowego. Zachęcamy wszystkich działaczy oraz organizacje członkowskie do włączenia się w to wydarzenie.
Na początek kilka słów wprowadzenia, wywiad Magdaleny Dobranowskiej-Wittels z Piotrem Frączakiem i Kubą Wygnańskim.
VII Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych już 14 i 15 września 2014 roku w Warszawie!
Ruszamy z przygotowaniami do VII OFIP! Jego organizacyjnym gospodarzem będzie OFOP, ale to święto całego sektora pozarządowego. Zachęcamy wszystkich działaczy oraz organizacje członkowskie do włączenia się w to wydarzenie.
Na początek kilka słów wprowadzenia, wywiad Magdaleny Dobranowskiej-Wittels z Piotrem Frączakiem i Kubą Wygnańskim.
źródło: http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosci/920789.html
Zachęcamy również do przeczytania wywiadu z Martą Makuch z Sieci SPLOT, która opowiada o naszej wspólnej koncepcji 'debaty kroczącej' – regionalnych FIP-ów, które będa przygotowaniem do ogólnopolskiego forum:
Kończąc VI Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych w 2011 roku zapowiadałeś, że rozwiązuje się Stowarzyszenie na rzecz FIP, w związku z czym to być może ostatni OFIP albo być może ostatni w takiej formule. Teraz jednak mamy informację, że OFIP się odbędzie za rok…
Jakub Wygnański, Stowarzyszenie na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych: – Tak, VII OFIP się odbędzie i wygląda na to, że będzie jesienią przyszłego roku. Wszyscy mogą to sobie wpisać już do kalendarzy. To po pierwsze. Po drugie, organizatorem OFIP-u po raz pierwszy nie będzie Stowarzyszenie na rzecz FIP. To nie jest katastrofa, tylko świadoma decyzja przygotowywana od dawna. Stowarzyszenie podjęło decyzję o samozwiązaniu, ponieważ z różnych powodów uważamy, że swoją rolę już odegrało. Jestem ostatnią osobą, która powinna chwalić Stowarzyszenie za jego zasługi, ale szczerze uważam, że swój pożyteczny kawałek w polskiej historii ostatnich 25 lat ta organizacja miała. W tej chwili są inni, którzy powinny zająć to miejsce i podjąć zadania, którymi kiedyś zajmowało się Stowarzyszenie. W szczególności Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych (OFOP). Stowarzyszenie na rzecz FIP bardzo długo pracowało nad tym, żeby taka federacja jak OFOP powstała i jednym z jej naturalnych zadań wydaje się wewnętrzne organizowanie sektora. Można powiedzieć, że OFOP jest naturalnym „spadkobiercą” Stowarzyszenia na rzecz FIP.
Jaki jest zatem Wasz pomysł na OFIP, Piotrze? Jakaś nowa formuła?
Piotr Frączak, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych: – OFIP to pewna tradycja, której się będziemy na pewno trzymać. Zresztą, dla wielu ta zmiana wyda się kosmetyczna. W końcu I OFIP w 1996 roku formalnie organizowało (dawało osobowość prawną) Stowarzyszenie Asocjacje, którego byłem wówczas prezesem. Od lat jestem też w komitetach organizacyjnych kolejnych OFIP-ów. Dla VII OFIP-u taki komitet również powstanie i pewnie w bardzo podobnym do poprzednich składzie. Jednak mam nadzieje, że VII OFIP nie będzie tylko kontynuacją, ale też nowym otwarciem.
OFOP to nie jedyny partner, który ma mieć swój udział w organizacji VII OFIP-u.
J.W.: – Tak, jest też drugi ważny partner. Wielu czytelników pewnie tego nie wie, ale trzeba pamiętać, że w historii OFIP wszystko zaczynało się od spotkań regionalnych. Pierwsze spotkanie organizacji pozarządowych było w Gdańsku w 1994r., później – w Lublinie. Marzeniem Stowarzyszenia na rzecz FIP zawsze było jakieś połączenie tego, co się dzieje się w regionach i tego, co działo się ogólnopolsko. I teraz, po raz pierwszy, pojawia się szansa na realizację tego pomysłu. Wydaje się, że VII OFIP może być istotnie zbudowany z tego co będzie się działo w regionach. I tutaj najważniejszym – choć nie wyłącznym – partnerem będzie środowisko SPLOT-u. Gdy zaczynał się ruch FIP-u w 1994 roku nie mieliśmy jeszcze takich możliwości. W tej chwili infrastruktura istnieje praktycznie w każdym regionie. Ale chcę podkreślić, że nie mają to być po prostu spotkania SPLOT-ów, tak jak OFIP nie jest formą Walnego Zgromadzenia OFOP. Jednym z największych zadań dla SPLOT-u jest doprowadzenie do takiej sytuacji, aby regionalne FIP były współtworzone przez inne organizacje i środowiska działające w regionie (w szczególności lokalne federacje organizacji pozarządowych). Zadania może okazać się z wielu względów trudne, ale warto je podjąć, bo FIP zawsze był „świętem” organizacji pozarządowych i okazją do jak najszerszego porozumienia dla spraw ważnych dla sektora.
Jaka ma być rola lokalnych FIP-ów?
J.W.: – Bardzo ważne jest, aby te zdarzenia były wysiłkiem całego regionalnego środowiska. Wiemy, że jest tam bardzo wielu aktorów, nie tylko wśród organizacji. Jest też sporo spraw do omówienia.
Zaproponowaliśmy koncepcję kroczących debat – dzieją się w regionach, regiony sobie rozmawiają o tym, co u nich jest ważne, ale chcielibyśmy, aby środowiska regionalne podjęły także trud dyskusji o wątkach ogólnopolskich – horyzontalnych. Mimo że dyskusja toczy się w pomorskiem albo w lubelskiem, nie jest dyskusją lubelską, jest dyskusją o sprawach tego sektora ważnych dla całej Polski. Na razie to tylko projekt, ale już niebawem okaże się, czy da się go wdrożyć. Gdyby na Ogólnopolskim Forum Inicjatyw Pozarządowych można było zebrać urobek z tego co wypracowano regionalnie, byłaby to nowa jakość.
Rozmawiamy przed pierwszym z tych regionalnych FIP-ów, na Pomorzu. Zaczyna się w piątek, 11 października 2013 r.
J.W.: – Tak. To jest zresztą fajna klamra, bo w ogóle pierwsze FIP było na Pomorzu, w Gdańsku. Tym razem FIP odbywa się w Ustce. Ma być czymś w rodzaju „zerowego” spotkania. Mamy nadzieję, że odbędzie się tam dyskusja o tej koncepcji, o której właśnie opowiadam, czy ona w ogóle ma sens. FIP w Ustce będzie bardziej o tym, jakie reguły mają obowiązywać podczas następnych spotkań, niż sam jest tym pierwszym, który się wedle tych reguł odbywa.
Dlaczego te dyskusje regionalne i ogólnopolskie są Waszym zdaniem ważne?
P.F.: – W ogóle debata jest ważna. Mamy w tej sferze spore zaległości. Organizacje pozarządowe często animują lokalne i ogólnopolskie dyskusje, zabierają głos w ważnych sprawach publicznych, ale rzetelnej debaty środowiskowej nie udało się nam jednak zainicjować. Mamy wiele obszarów, w których ta debata jest konieczna, jak choćby w kontekście przyjętej na I OFIP-ie Karty Zasad. Jeśli nie organizacje pozarządowe pokażą jak należy prowadzić rzetelną dyskusję, to kto? Partie polityczne? Komercyjne media?
J.W.: – W przyszłym roku będziemy obchodzić 25-lecie przemian ustrojowych, wszyscy będziemy myśleć o tym, co się zdarzyło. Nie będę bardzo oryginalny, gdy powiem, że nam jako środowisku brakuje „autoportretu”, ale też wizji na przyszłość. Powinniśmy taką wizję mieć i stać nas na to, żeby ją stworzyć, przede wszystkim wewnątrz środowiska. Interesujemy się różnymi strategiami, ale to nie rząd ma je dla nas wymyślać, tylko my musimy mieć odwagę myślenia o tym.
O czym na przykład?
J.W.: – Na potrzeby spotkań regionalnych zaproponowaliśmy listę różnego rodzaju wątków, które są ważne dla całego środowiska. Na przykład – powiedzmy w przenośni – „niezdrowa dieta” sektora. Czy nie jest ona zbyt monotonna (środki publiczne)? Czy może w ogóle nabraliśmy złych przyzwyczajeń i „jemy” za dużo? Dlaczego nie staramy się na poważnie szukać alternatywy dla środków publicznych? Czy inny trudny temat: infrastruktura trzeciego sektora. Jest jej obecnie dość dużo, w niektórych regionach powiedziałbym nawet, że za dużo. Organizacje infrastrukturalne są głównym beneficjentem środków europejskich. Jednocześnie nie bardzo wiadomo przed kim ta infrastruktura odpowiada i kto kontroluje jakość jej działania? Dalej: zagadnienie transparentności – od lat mowa jest o tym, że to jedna z istotnych wartości sektora, ale praktyka pozostawia bardzo dużo do życzenia. Na pewno powinna się odbyć dyskusja o 1%, który moim zdaniem nie pobudza obecnie filantropi, ale raczej ją kanibalizuje. Czy stać nas na to, aby dokonać istotnych zmian w obecnym mechanizmie 1%? Są też wątki historyczne: poszukiwanie własnej tożsamości i korzeni. Nadzieje i wyzwania związane z masową dostępnością technologii: czy na dłuższą metę pomogą organizacjom czy może uczynią je zbędnymi? Kwestia dostępu do mediów publicznych: strasznie dużo pracy włożono w różne zapisy dotyczące kampanii społecznych w mediach publicznych, ale pozostały one w dużej mierze puste, mało organizacji chce (a może umie) budować kampanie społeczne. Czy na prawdę nie mamy nic do powiedzenia? Gdzie jest błąd? Problem pozorności działań i braku rzeczywistych mechanizmów oceny skuteczności działań organizacji (i owszem – porównywania jej). Można powiedzieć, że w czynieniu Dobra trzeba być dobrym – nie wystarczą już dobre intencje i ogólna klauzula rozgrzeszająca, że nie robimy tego dla zysku. Zasoby zawsze będą ograniczone w stosunku do potrzeb społecznych i musimy zapobiegać ich marnotrawstwu. Sektor musi zacząć się definiować pozytywnie poprzez to czego dostarcza (korzyści społeczne), a nie negatywnie (nie działa dla zysku). Wreszcie coraz dotkliwszy problem zaniku dialogu – zarówno społecznego, obywatelskiego jak i publicznego. Tu potrzebny jest jakiś całkiem nowy pomysł. Pojawianie się nowych aktorów (osoby indywidualne, grupy nieformalne, ruchy społeczne). My siebie nawzajem „nie mamy na radarach” i to jest, i będzie poważny problem. To są tylko przykłady. Jest trochę dyskusji, które mamy niezałatwione, a powinniśmy to mieć przegadane.
Nie macie wrażenia, że część tych spraw była poruszana praktycznie co trzy lata?
J.W.: – Część tak. Bardzo dobrym przykładem są kwestie transparentności, etyki. Cały czas to powtarzamy, ciągle mamy z tym kłopot, nie potrafimy sobie dać z tym rady. Być może część tych dyskusji to swego rodzaju rachunek sumienia. Być może co roku trzeba sobie zadawać te pytania. Nie wiemy jeszcze jak regiony będą wybierały te tematy. Niektóre są łatwiejsze, niektóre są super trudne. Wiele kwestii, mam wrażenie, jest jednak nowych.
P.F.: – W pewnym sensie jest to niekończąca się historia. Póki sektora, póty debaty. Jednak mam nadzieję, że nowy OFIP spowoduje, że w większym stopniu będzie to dyskusja z przełożeniem na efekty. Nie chcemy, aby dyskusja odbywała się raz na trzy lata. Utrzymujemy trzyletnią cykliczność, ale tylko w formie dużego wydarzenia. Merytorycznie chcemy, aby działalność była niemal ciągła. Rok po OFIP-ie podsumowanie i ocena efektów, rok przed kolejnym – spotkanie przygotowawcze. Jeżeli chcemy zwiększać rolę sektora – a to w końcu jest misja OFOP-u – to musimy zwiększyć dynamikę działań.
A o czym miałyby rozmawiać regiony?
J.W.: – Rozumiem, że pytasz o czym poza kwestiami ogólnosektorowymi? Na przykład o tym, czym i jak się różnią i czy rzeczywiście te różnice musimy wyrównywać, bo w zachodniopomorskim czy w lubuskim mamy mniej organizacji. Nikt nie zadaje pytania, czy rzeczywiście chcemy żyć w kraju, w którym gęstość NGO-sów jest taka sama w każdym regionie. Mogą być dobre powody dla różnorodności (np. wiele różnic wyjaśnia się tym, kto znalazł się w którym zaborze) . Tutaj jest także cała grupa zagadnień związanych z regionalnymi radami pożytku publicznego. Po co one właściwie są? Czy są organami doradczymi marszałków czy może nową formą ciała dialogu i reprezentacji? Jeśli mają takimi być (dotyczy to też RDPP na poziomie ogólnopolskim), to pewnie inaczej trzeba myśleć o sposobie powoływania ich członków. Nazywam to problemem ordynacji wyborczej. Będziemy się z nim borykać coraz częściej. Jeżeli nie zdecydujemy się na jakąś formę, nazwijmy to umownie, minimalnych standardów w ordynacji wyborczej, to nigdy nie przekroczymy tej bariery, która sprawia, że jesteśmy wyłącznie dopraszani do różnych gremiów na zasadzie uznaniowej. Ta dyskusja jest też ważna z punktu widzenia delikatnych, strukturalnie złożonych relacji, które w każdym regionie (a bywa, że mieście) dotyczą federacji, infrastruktury sektora oraz rad pożytku. Trzeba się zastanowić, jakie modele relacje te mogłyby przybierać, żeby nie generowały konfliktów. Innymi słowy: regiony także mają, jak sądzę, do przeprowadzenia rodzaj inwentaryzacji, a także muszą poszukać własnego regionalnego pomysłu na rozwój sektora. Tym bardziej, że coraz częściej najważniejsze są właśnie polityki regionalne, a nawet lokalne. Mam wrażenie, że potrzebujemy już teraz czegoś znacznie więcej niż programów współpracy wymuszanych ustawą – potrzebujemy autentycznych długofalowych, wielowymiarowych pomysłów na regionalne i lokalne porozumienia, dotyczące szeroko rozumianej aktywności obywatelskiej, czegoś na kształt paktów lokalnych i regionalnych.
A czy Waszym zdaniem formuła spotkań co trzy lata, na które wszyscy zjeżdżają do Warszawy ma jeszcze sens?
J.W.: – OFIP-y zawsze były dla nas trudne w sensie organizacyjnym, kosztowały dużo energii, czasu i zdrowia wiele osób. Ale wydaje mi się, że to spotkanie jest pewnego rodzaju fenomenem. Gdy porównuję nas z innymi krajami, to jestem dumny z tego, że mamy taką „olimpiadę” co trzy lata. Myślę, że dla mnóstwa ludzi, może mniej dla tych z warszawskich organizacji, ten moment spotkania jest ważny. Przyjąłbym taką hipotezę kontrfaktyczną: gdyby w Polsce nie było FIP-ów, nie tylko ogólnopolskiego, ale też regionalnych, to bylibyśmy sektorem jeszcze bardziej konkurującym i podzielonym niż teraz. OFIP to jest święto, taki moment, kiedy próbujemy zawiesić nasze spory i pokazać się innym. Bez tego myślę, że byłoby gorzej.
To jest dobra okazja, żeby się spotkać, policzyć itd. Tego Internet nie zastąpi. Zresztą, ludzie głosują nogami. A na OFIP do Warszawy nie brakuje chętnych i zawsze przyjeżdża między tysiąc a dwa tysiące osób. Właściwie na każdym są też ludzie z zagranicy i na ogół odczuwają rodzaj zazdrości, że to nam się tak udaje. Głęboko wierzę, że OFIP ma ciągle sens.
Jak oceniacie ostatni OFIP?
J.W.: – Moim zdaniem był najlepszy. Pod względem estetyki, bogactwa różnych patentów, które wtedy testowaliśmy, np. tydzień obywatelski w Warszawie, otwarte śniadania. Nie wiedzieliśmy, czy to zadziała. Czy taka nowoczesna formuła „unconference” zda tutaj egzamin? I okazało się, że ludzie byli w stanie przyjść o ósmej rano i przy drożdżówkach dyskutować o różnych sprawach, które sami wcześniej zaproponowali.
A merytorycznie jakbyś ocenił VI OFIP? Coś zostało po nim ważnego?
J.W.: – Ze Stowarzyszeniem na rzecz FIP problem był taki, że po trzecim czy czwartym OFIP-ie wyglądało to tak, jakby ktoś raz na trzy lata rozkładał gigantyczny parasol. To było bardzo męczące. W pewnym momencie zrozumieliśmy, że te trzy lata między jednym a kolejnym wydarzeniem to jednak dużo. Za każdym razem robiliśmy święte postanowienia „co pomiędzy” i za każdym razem po trzech latach można było często wrócić do tych samych kwestii. Zgadzam się, że nie ma takiej jasnej linii „osiągnięć”. Można oczywiście powiedzieć, że OFIP-y były swego rodzaju „pchnięciami” w przypadku np. karty etycznej czy kwestii związanych z ustawą o działalności pożytku publicznego. Natomiast w wielu innych dziedzinach pewnie nie można powiedzieć, że poszliśmy do przodu. I tutaj być może pomysł OFOP-u, aby między tymi – nazwijmy to – „przęsłami” co trzy lata, były takie małe podpory rok po i rok przed kolejnym, sprawi że nie będziemy musieli tego samego za każdym razem wymyślać od początku.
Stowarzyszenie na rzecz FIP, jako wieloletni organizator OFIP-ów zdobyło ogromną wiedzę o tym, jak ta impreza powinna przebiegać, jak ją przygotować, aby były szanse powodzenia. Czy OFOP skorzysta z tych doświadczeń?
P.F.: – Rzeczywiście VI OFIP wysoko podniósł poprzeczkę, ale też daje nam to dobry start. Całość pomysłu budujemy na doświadczeniach poprzednich OFIP-ów, choć chcemy się odwołać również do potencjału naszych członków. W tym SPLOT-u, ale także regionalnych federacji i wszystkich chętnych organizacji. Jeżeli ma być to święto sektora, to musimy robić to wspólnie. Osobiście mam nadzieję, że będzie to w dużym stopniu „impreza składkowa”, tzn., że każda organizacja, każdy społecznik jedzie na OFIP nie tylko biernie uczestniczyć, ale też dać coś z siebie.
Jakieś zadania dla organizacji na ten czas przygotowań?
J.W.: – Wpisać sobie w kalendarzu, żeby nie wymyślać w tym czasie konkurujących imprez i zaplanować sobie przyjazd do Warszawy. Bo to czasami wymaga też niezłego planowania od strony budżetowej. Trzeba pamiętać, że organizacje często przyjeżdżają na OFIP „razem” ze swoimi samorządami. Tak na przykład robiła Gdynia. Taki wyjazd, nawet ten autobus z gminy, trzeba pewnie teraz zaplanować na przyszły rok. Dobrze by też było, gdybyśmy powoli nastrajali się do refleksji z okazji 25-lecia polskich demokratycznych przemian. Pewnie wtedy będzie mnóstwo imprez, ale w tym całym szumie, dobrze byłoby tak na serio przystanąć i głębiej pomyśleć dokąd dopłynęliśmy. Tego nikt za nas nie zrobi.