W poszukiwaniu tradycji2.1

Gdy w 2002 roku ruszaliśmy z pismem „Dziękuję”, w artykule wstępnym próbowałem pokazać, jaką twarz (a raczej twarze) ma dla mnie polskie społeczeństwo obywatelskie. Wskazałem wówczas na Jacka Kuronia i Stefana Bratkowskiego, jako jego symbole. Jednak wywiady, które wówczas z nimi przeprowadziłem, nie napawały optymizmem. Obaj nadal wierzyli w społeczeństwo obywatelskie, ale ich głos nie był głosem ludzi, których wizja odniosła sukces.

Gdy w 2002 roku ruszaliśmy z pismem „Dziękuję”, w artykule wstępnym próbowałem pokazać, jaką twarz (a raczej twarze) ma dla mnie polskie społeczeństwo obywatelskie. Wskazałem wówczas na Jacka Kuronia i Stefana Bratkowskiego, jako jego symbole. Jednak wywiady, które wówczas z nimi przeprowadziłem, nie napawały optymizmem. Obaj nadal wierzyli w społeczeństwo obywatelskie, ale ich głos nie był głosem ludzi, których wizja odniosła sukces.

Kuroń deklarował: „[m]y mamy społeczeństwo obywatelskie, i choć ono jest uciemiężone, to damy sobie radę”. Stefan pocieszał: „naprawdę – ludziom chętnym, by coś zdziałać, państwo nie jest w stanie przeszkodzić”. A przecież ponad dwadzieścia lat wcześniej to właśnie hasło Kuronia „nie palcie komitetów, zakładajcie własne” i Bratkowskiego porady, co zrobić, gdy wydaje się, że „nic się nie da zrobić”, zachęcały do aktywności, do organizowania się, były wyrazem wiary, że jednak można. „Każda sprawa – pisał Kuroń w roku 1976 – którą ludzie dobrej woli uznają za własną, może stać się okazją do powstawania ruchu społecznego. Chodzi o to, aby społeczeństwo zorganizowało się w ruchy społeczne współdziałające ze sobą, wyrażające jak najpełniej dążenia wszystkich. Jest to więc program tworzenia w ruchach społecznych Trzeciej Polski, a właściwie tej jednej jedynej – Polski obywatelskiej troski i społecznego działania”52.

Z kolei Bratkowski właściwie w tym samym czasie pisał: „w przeszłości niemal każdego dzisiejszego społeczeństwa inteligentnego wyłuskać można mnóstwo dowodów unaoczniających, ile potrafili zrobić dla siebie ludzie mający znacznie mniej wolnego czasu i znacznie gorzej wykształceni niż dziś, żyjący w znacznie gorszych niż dziś warunkach, wśród nieprzychylności otaczającej ich inicjatywę”53

Obu łączy odwoływanie się do historii (w tym do okresu II Rzeczypospolitej), choć przecież tradycje, z których się wywodzą, nie są tożsame. Raczej uzupełniające się, a czasami wręcz sobie przeciwstawne. Nie przez przypadek Kuroń lepiej czuje się w atmosferze spisków Królestwa Kongresowego, odwołuje się do „Rodowodów niepokornych” Cywińskiego, Bratkowski natomiast przywołuje aktywność w zaborze pruskim z jego „najdłuższą wojną nowoczesnej Europy”. To dwie strony jednej monety. Z jednej strony walka wyzwoleńcza (a właściwie organizacja działań nielegalnych), z drugiej – praca organiczna. Pytaniem zawsze było nie to, czy się organizować, tylko jak się organizować.