Wyzwanie przedofipowe

Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych – czas na poważną debatę

Zbliża się VI OFIP – impreza, która od 1996 roku, w odstępach trzyletnich, mobilizuje organizacje do spotkania się, dyskusji i zaprezentowania swoich dokonań. Ogólnopolskie FIPy zmieniały się wraz z sektorem.

Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych – czas na poważną debatę

Zbliża się VI OFIP – impreza, która od 1996 roku, w odstępach trzyletnich, mobilizuje organizacje do spotkania się, dyskusji i zaprezentowania swoich dokonań. Ogólnopolskie FIPy zmieniały się wraz z sektorem.

Zbliża się VI OFIP – impreza, która od 1996 roku, w odstępach trzyletnich, mobilizuje organizacje do spotkania się, dyskusji i zaprezentowania swoich dokonań. Ogólnopolskie FIPy zmieniały się wraz z sektorem.

W 1996 roku organizacje deklarowały: „Wierzymy, że swoboda działania w ramach prawa i zaangażowanie obywateli w życie społeczne są podstawą dojrzałej demokracji. (…) Wierzymy, że przejmując część odpowiedzialności za Polskę ruch pozarządowy jest niezwykle ważny, i chcemy, aby inni to dostrzegli i docenili.” Trzy lata później deklaracje nie były już tak optymistyczne:  "Organizacje obywatelskie w Polsce znalazły się w punkcie zwrotnym. Powoli wyczerpują się czynniki żywiołowego rozwoju sektora pozarządowego – entuzjazm z powodu uzyskanej wolności, zderzenie z wielkimi potrzebami zbiorowymi czasów transformacji, możliwość korzystania z zagranicznych środków pomocowych". W 2005 pokusiły się o sformułowanie własnej wizji rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, która stała się podstawą do przygotowywanych przez rząd rozwiązań.

W jakiej formie są organizacje dzisiaj, co wydaje się podstawowym wyzwaniem w ich rozwoju? Czy VI OFIP okaże się w jakimś sensie przełomowy? Trudno powiedzieć. Wiele wysiłku organizacyjnego włożono w to, aby było to wydarzenie umożliwiające szeroką perspektywę, prezentację różnych stanowisk, otwartą debatę. Już samo to oznacza, że warto tam być. Mnie jednak marzy się coś więcej, coś co nie zależy już od komitetu organizacyjnego, ale od tego co w debatę na temat sektora wniosą sami uczestnicy. Marzy mi się deklaracja na rzecz "silnego i niezależnego sektora". Wierzę, że możemy powiedzieć, że choć chcemy – jak deklarowaliśmy w Manifeście na I OFIP-ie – współpracować z władzą i biznesem to jednak nie pozwolimy na to, aby biurokracja i podejście komercyjne zdominowało naszą działalność. Naszą siłę musimy budować na niezależności i to zarówno niezależności ideowej jak i niezależności finansowej.

Niezależność ideowa musi polegać na tym, że to nie administracja powinna nam wyznaczać cele, nie możemy dać się zdominować podejściu, w którym poprzez finanse na realizowanie polityk publicznych powoli organizacje pozarządowe staną się przedłużeniem administracji. Równocześnie nie możemy pozwolić, aby pewne zachowania rynkowe, które doceniają raczej opakowanie a nie zawartość, raczej promocję niż długotrwały efekt zmieniały organizacje pozarządowe w firmy PR-owe.

Niezależność finansowa nie oznacza zaś rezygnacji z wykorzystywania źródeł publicznych i prywatnych, ale ich odpowiedzialne wykorzystanie dla realizacji celów społecznych, które mogą i powinny różnić się od celów realizowanych przed podmioty publiczne i komercyjne. Niezależność w sensie ekonomicznym powinna oznaczać również szczególną odpowiedzialność organizacji za tworzenie i wykorzystywanie własności społecznej, jako niepodzielnych zasobów tworzonych w celach wspierania działalności społecznej.

Czy jest to możliwe? Moim zdaniem nie tylko możliwe, ale i konieczne. Opierać się to powinno na trzech filarach:

Po pierwsze najważniejsze jest zaplecze społeczne naszych inicjatyw. Żadne pieniądze nie zastąpią społecznego zaangażowania, a publiczne środki prywatnych darowizn. I choć w pracy organizacji potrzebni są wszyscy to pracownicy nie zastąpią wolontariuszy, a wolontariusze nie zastąpią społeczników. Organizacje pozarządowe w swej masie to nie powinny być instytucje działające dla kogoś, ale przede wszystkim samorządne ciała oparte na solidarności i włączające swoich członków, podopiecznych i różne środowiska we wspólną działalność na rzecz dobra wspólnego.
 

Po drugie ważna jest ekonomia społeczna, ale rozumiana jako upodmiotowienie osób, organizacji i wspólnot, a nie jako tworzenie uzależnionych od administracji, stygmatyzujących bytów, gdzie bezrobotny po latach pracy nadal będzie miał status bezrobotnego, a określenie socjalny oznaczać będzie działalność o gorszej jakości. Organizacje pozarządowe powinny się ekonomizować i to nie przede wszystkim poprzez prowadzenie działalności gospodarczej, ale raczej  różnego rodzaju działalność odpłatną, gdzie nawet niewielkie wpłaty od interesariuszy mogą weryfikować ich skuteczność i społeczne poparcie.

Po trzecie niezbędny jest dialog obywatelski rozumiany szerzej niż tylko konsultacje. Dialog, w którym strona społeczna musi brać na siebie część odpowiedzialności za podejmowane decyzje, ale mieć też na nie realny wpływ. Realny wpływ nie tylko polegać powinien na udziale w tworzeniu polityk publicznych, ale także ich monitorowaniu i ocenie. Organizacje bezdyskusyjnie powinny mieć prawo i obowiązek kontrolowania nie tylko administracji i biznesu, ale także samego sektora społecznego, który bez społecznej kontroli może być narażony na różnego rodzaju nieprawidłowosci.

A więc każda organizacja powinna na swoim sztandarze zapisać niezależność rozumianą jako dbanie o zaplecze społeczne, myślenie o samowystarczalności i aktywny udział w debacie publicznej (by zwalczać przyczyny a nie tylko skutki). Oczywiście każda na miarę swoich możliwości. Pytanie czy w kwestii tych trzech aksjomatów jesteśmy w stanie się dogadać. Mam nadzieję, że tak.